Na początek mała legenda postaci:
Rudzielec - Autorka przygód Fantastycznych oraz zdjęć,
Violet - prawniczka-plasticzka, przyjaciółka Fantastycznych,
Dante - ofiara losu i Libby,
Colin - wymysł Rudzielca :P
Nie przedłużając:
FANTASTYCZNI W PUDLE
Czy to koniec Fantastycznej Czwórki? Jak donoszą lokalne gazety, Libby, Chrupek, Leizar oraz Vorg wylądowali w więzieniu! Dlaczego? Czy zna ktoś odpowiedź na to pytanie?
Przenieśmy się na plac przed więzieniem, gdzie zgromadziły się tłumy. Na miejscu jest już nasz wysłannik, który spróbuje porozmawiać z panią magister Violet vel Sweet Chocolate, najbardziej plastikową i cukierkową laleczką w tym mieście. Słynna pani adwokat, właśnie przyjechała na miejsce, by spotkać się z oskarżonymi.
- Panno Violet, czy może nam pani powiedzieć coś więcej na temat oskarżenia jakie padło w stronę pani klientów? - spytał mężczyzna podbiegając do wysiadającej z pojazdu, seksownie ubranej kobiety.
- A co ja jestem? Informacja?! Nie mogę ujawniać takich rzeczy, od tego zależą dalsze losy moich klientów – odrzuciła artystycznie swe długie czarne włosy do tyłu – Ale powiem panu co się stało. Tylko nikomu ani słowa! - krzyknęła tak głośno, że wszyscy zgromadzeni spojrzeli wprost na nią - Fantastyczni urządzili sobie wczoraj libację alkoholową i zniszczyli te auta, budynki i przy okazji opalili wam kilka tyłków. A teraz pan wybaczy ale muszę iść! Lakier na moich paznokciach nie zniesie dłużej otaczającego mnie stresu
- poprawiła dekolt w bluzce i ruszyła przed siebie, stukając obcasami.
Kiedy ludzie usłyszeli o tym, kto zniszczył ich piękne miasto, na ulicy zapanował chaos.
- To może chociaż numer telefonu! - krzyknął zdesperowany reporter.
Violet zatrzymała się i westchnęła. Sięgnęła do torebki z której po chwili wyciągnęła różową szminkę. Z małej kieszonki wyjęła chusteczkę i rozkładając ją na plecach jakiegoś człowieka, którego zatrzymała, łapiąc go za bluzę, nakreśliła numer komórki. Na koniec pomalowała swe usta wściekle cukierkową pomadką i odcisnęła kontur swych warg tuż obok cyferek, po czym podrzuciła pożądany obiekt w powietrze. Niesiona podmuchem wiatru chusteczka, wzbiła się delikatnie do góry, lecz gdy zaczęła opadać, rzuciło się na nią kilku mężczyzn, którzy koniecznie chcieli mieć numer do pani adwokat.
Violet w tym czasie z zadowoleniem ruszyła po schodach, kręcąc przy tym swą zgrabną pupą...
- Zabije cię, przysięgam niech tyko wyjdę na wolność! - Libby darła się w niebogłosy, do stojącego przed nią Chrupka – Zabrali moją gwoździarkę, mojego najdroższego skarba! Nie rozstawałam się z nią odkąd pierwszy raz wbiłam nią gwoździa w tyłek Dantego!
- Maleńka nie denerwuj się tak, wszystko będzie dobrze, odzyskasz swoje kochanie i będziesz nadal mogła torturować wszystkich buraków w tym mieście – uśmiechnął się blondyn, pokazując rząd swoich białych, prostych zębów.
- Oby! Bo jeśli nie to przerobie cię na mielone, a potem z tego mielonego przemiele cie jeszcze raz i będę mielić cię tak póki mi nerwa nie odejdzie!!
Chrupek schował się za Vorga, po czym zaczął pchać demona wprost na Libby.
- Ty z nią gadaj, masz więcej cierpliwości – odrzekł – Ja się boję nieobliczalnych kobiet.
- Ja?! - wzburzył się ognisto-skóry, odwracając się w stronę swojego rozmówcy – To przez ciebie siedzimy w pudle, zapomniałeś już?
- Jak to przeze mnie? To nie ja wywołałem pożar w centrum miasta, tylko ty kozi bobku! Co z ciebie za postrach, nie umiesz mi nawet tyłka skopać.
- Co takiego?!
- Ej przestańcie się kłócić moje drogie dzieci – wtrącił się w rozmowę Kosiarz – Wielki Leizi was z tego wyciągnie! - dodał. Rozłożył swe dłonie i wyciągnął je w górę.
Wszyscy spojrzeli na niego z nadzieją, że zaraz opuszczą więzienie. Czarnowłosy wypowiedział jakieś dziwne zaklęcie, na którym mało co nie połamał sobie języka, po czym zaczął czekać na efekty...
Pół godziny później.
- Jak możesz spać w takiej chwili?! - Libby potrząsnęła blondynem, który zasnął na siedząco w oczekiwaniu na cud jaki miał wywołać Kosiarz.
- Co? Jak? Czy już jestem w domu? - Chrupek poderwał się na równe nogi. Jednak widząc, że nadal jest w więzieniu, z powrotem walnął się na skrzypiące wyro.
- Leizar spuść już te ręce, trzymanie ich tak przez kolejne pół godziny spowoduje tylko, że przestanie w nich krążyć krew i zdrętwieją ci jak kołki – prosiła szatynka.
- Już ich nie czuję cholera, dlatego nie mogę ich ruszyć... na dodatek moje zaklęcia tutaj nie działają, jesteśmy w potrzasku!
- Nie panikuj ziomuś – odrzekł Vorg – Pewnie zaraz zjawi się tu twoja ukochana i wyciągnie cie stąd – dodał rozkładając się wygodnie koło Chrupka.
- Zróbcie miejsce liderce! - Libby wcisnęła się między kolegów z drużyny – Nie będę tak przecież stała, szkoda nóg!
- Ej a ja?! - odezwał się Kosiarz – Może mi ktoś pomoże, ja naprawdę nie czuje rąk!
- Ha ha i co teraz ci łyso? A ostatnio się ze mnie nabijałeś, że jestem frajerem – zaśmiał się blondyn.
- Cholera, gdzie jest Violet? Miała tu być pół godziny temu, pewnie znowu wróciła się do domu, bo odprysnął jej lakier na paznokciu – westchnęła szatynka – Chce już stąd wyjść! Bo zaraz kogoś zabije gołymi rękami...
Chrupek i Vorg odsunęli się od dziewczyny i posadzili koło niej Leizara, który nadal trzymał wzniesione w powietrze ręce.
- On i tak już się do niczego nie przyda – demon zrobił maślane oczka – Popatrz nawet rękami nie może ruszyć.
- To nie jest śmieszne! - warknął Kosiarz.
- Oj tam, nie dramatyzuj – powiedział blondyn – Kiedyś ci przejdzie, albo ręce same odpadną i po kłopocie.
Nagle drzwi do pomieszczenia otworzyły się. Do środka weszła Violet, pod światło, na świeżo pomalowane paznokcie.
- Cholerny lakier! - krzyknęła – Odprysnął mi i musiałam się wrócić do domu, wybaczcie – dodała spoglądając na siedzącą w celi czwórkę.
- Tak myślałam... - wycedziła przez zęby Libby – Wyciąg nas stąd bo jeszcze pięć minut i zabije któregoś! Nie wytrzymam bez swojej gwoździarki ani sekundy dłużej niż te pięć minut! - podeszła do krat i zaczęła tak nerwowo nimi potrząsać, że z sufitu do którego były przymocowane, posypał się tynk.
- Wściekła się! - wrzasnął Chrupek z przerażeniem w oczach i rzucił się na ręce Vorgowi – Ratuj mnie, ja nie chcę umierać, jestem zbyt przystojny!
- Złaź ze mnie, do jasnej anielki bo...
W tym momencie w potężnych drzwiach, przez które wcześniej weszła Violet, pojawił się strażnik z zakutym w kajdanki więźniem.
- Ruszaj się ruszaj, nie mam całego dnia! – ponaglał skazańca. Otworzył drzwi od celi obok, rozpiął mu kajdanki, po czym wepchnął chłopaka do środka i zatrzasnął za nim kraty.
Kiedy Libby zobaczyła bruneta, wręcz oniemiała z zachwytu.
- Matko jaki piękny... - westchnęła – Niech mnie ktoś zamknie w celi razem z nim, to mogę tutaj siedzieć do końca życia – dziewczyna nie mogła odkleić wzroku od czarnowłosego mężczyzny.
- To całkiem dobry pomysł, jakby na to nie patrzeć – powiedział Vorg – Bynajmniej nie zrobi nam krzywdy he he...
- Jak masz na imię kochanie? Przedstaw się liderce Fantastycznej Czwórki skarbie – dziewczyna zdawała się nie zwracać uwagi na nic dookoła. Stała wpatrzona w chłopaka jak w obrazek.
- Colin jestem – odrzekł trochę zmieszany – Witam cię śliczna pani – ujął ją za dłoń przez kraty i pocałował delikatnie.
- Boże rozpływam się... - westchnęła po raz kolejny.
- Siusiu mi się chce, może ktoś mi pomóc? - wtrącił się Leizar.
- Słuchajcie, z takimi zarzutami jakie wam postawiono będzie bardzo ciężko wyciągnąć was z pierdla – powiedziała Violet otwierając książkę z kodeksem karnym – Zniszczenie dwudziestu samochodów, spalenie trzech wieżowców oraz opalenie tyłków kilkuset osobom – wymieniała.
- Hmm... to nie kwalifikuje się do wyjścia za kaucją. Ludzie na zewnątrz, chcą was zlinczować, a tutaj jesteście chociaż bezpieczni – dodała, po czym schowała papiery, wyciągnęła pilnik i zaczęła piłować sobie paznokcie.
- Mnie to nie przeszkadza, zostaję tutaj z Colinem... - odrzekła Libby nie przestając wpatrywać się w chłopaka.
- Sikać mi się chce... - jęknął znowu Kosiarz.
- Co takiego?! Mam chować swoją piękną twarz w więzieniu?! Violet wyciągnij mnie stąd to się umówimy – zaproponował Chrupek.
- Zapomnij. Mam zajęte terminy aż do końca roku.
- Cooo? Przecież mamy dopiero sierpień!
- Nic ci nie poradzę Chrupciu skarbie, mogę cię zapisać na piątego stycznia jeśli chcesz.
- Dobra! Ale wyciągniesz mnie stąd prawda?
- No do tego czasu na pewno – uśmiechnęła się.
- Mam tu siedzieć do piątego stycznia?! A co z moją piękną twarzą? Miałem być na okładce Forbsa we wrześniu, jako najpiękniejszy i najinteligentniejszy super bohater!
- Chce mi się szczać! - krzyknął Leizar - Co się z wami dzieje, pogięło was, czy straciliście słuch?!
- Przecież słyszymy, mówisz to już trzeci raz – odburknął Vorg – Ale na to, że będę ci trzymał podczas sikania to nie licz.
- Nie chcę, żebyś mi trzymał, chcę tylko żeby ktoś mi pomógł i pociągnął moje ręce w dół, bo już ich nie czuje!
Demon podszedł do Kosiarza i złapał go za dłonie. Odliczył od trzech do jednego, po czym szarpnął mocno w dół. Efekt był taki, że brunet znalazł się na podłodze, lecz jego ręce były nadal wyciągnięte w powietrze.
- Jak widzisz stary... chciałbym ci pomóc ale nie mogę, zesztywniały jakby były z gipsu. Jedyne co tu teraz pomoże to szybkie cięcie.
- Nieeeee! Żadne cięcie szalony upiorze, nie pozwalam! - Leizar zerwał się z ziemi jak poparzony. Nagle go oświeciło, a nad głową wyskoczyła mu ogromna żarówka, która rozjaśniła całe pomieszczenie.
– Wiem! Wypowiedziałem nie to zaklęcie...
- Cieszymy się niezmiernie, że odkryłeś dlaczego nie możesz opuścić rąk, ale weź tą cholerną żarówkę bo oślepia moje boskie spojrzenie! - oburzył się Chrupek – Jak mam zagrać w reklamie oprawek do okularów Vision Express skoro nic nie będę widział?
- Ten to jak coś palnie... - wymamrotał pod nosem Vorg – Leizi a ile działa zaklęcie, które wypowiedziałeś?
- Z tego co pamiętam jakieś cztery godziny. O nie... jak ja mam się teraz odlać? - spojrzał pytającym wzrokiem na demona.
- Nie licz na mnie, już ci mówiłem, że ci nie potrzymam, musisz wytrzymać stary, nie masz wyjścia.
- Wypiłem półtoralitrową colę, godzinę temu, za chwilę będzie za późno, a ty mi karzesz wytrzymać?!
- Zamknijcie się do cholery! - warknęła Libby – Nie widzicie, że utrudniacie mi wpatrywanie się w mojego pięknego sąsiada z celi obok?
- Dobrze więc, to ja idę, bo za piętnaście minut mam spotkanie z Edłardem ze Zmierzchu. Ma mi udzielić wywiadu na temat: „Jak to jest być tragicznym wytworem ludzkiej wyobraźni i mieć żonę która cały czas wciąga powietrze ustami” - powiedziała Violet i skierowała się do wyjścia.
- Violuś kochanie, wyciągnij Chrupeczka z celi, wiem że potrafisz – chłopak wsadził głowę między kraty i zrobił maślane oczy.
Dziewczyna spojrzała w jego stronę i uśmiechnęła się szeroko.
- Wiesz, że cię uwielbiam „plejboju” ale od tego wywiadu zależy moja kariera dziennikarska i muszę iść. Miłego pobytu życzę! - pomachała przyjaźnie dłonią, po czym odwróciła się na pięcie i udała do wyjścia.
- Nieeeeeeeee....!!!!!! - krzyknął Chrupek z nadzieją, że dziewczyna się odwróci. Jednak ona szybko zniknęła za drzwiami które zatrzasnęły się z hukiem – Zostawiła mnie tutaj... nie przeżyję tego! - dodał i zaczął wyciągać głowę spomiędzy krat. Nagle z przerażeniem odkrył coś gorszego niż opuszczenie go przez Violet. Jego blond czaszka zakleszczyła się pomiędzy prętami i nie mógł wykonać żadnego ruchu.
- Ha ha ha ha! - zaśmiał się głośno Leizar – Zawsze ci mówiłem, że jesteś frajerem!
Vorg oparł się o ścianę i zaczął skręcać ze śmiechu.
- Nie mogę z was... - powiedział kiedy złapał oddech – Jeden siedzi na pryczy z grabami wyciągniętymi w powietrze, a drugi stoi z głową wepchniętą między pręty... szkoda, że nie mam aparatu, bo to zdjęcie trafiłoby na okładkę nie jednej gazety w mieście.
- Bardzo śmieszne – odburknął Chrupek – Zobaczysz, że zaraz i tobie się coś stanie.
- Niby co Chrupciu?
- Na przykład ziemia się pod tobą zapadnie i wciągnie cię do środka, ty niewdzięczna kreaturo. Oddałem ci tytuł Mrocznego Przystojniaka Roku, to teraz się odwdzięcz i wyciągnij mnie stąd!
- Zapomniałeś, że ostatecznie tytuł został u ciebie, bo się rozmyśliłem? - spytał demon
- Oddam ci go ale odkleszcz moją piękną głowę spomiędzy tych krat! - prosił blondyn – Jestem zbyt przystojny, żeby się tak potwornie męczyć!
- A ja jestem zbyt brzydki, żeby tego słuchać – powiedział ognisto-skóry.
- Libby! - Chrupek zawołał szatynkę – Powiedz coś temu matołowi, niech mi pomoże bo drętwieje mi kark i zaczynają boleć mnie nogi! Nie mogę mieć odcisków, jeśli mam zareklamować nową parę Reeboków!
- Nasza liderka jest zauroczona amantem z celi obok, więc myślę, że teraz to nawet trzęsienie ziemi nie oderwie jej od obiektu westchnień – Vorg podrapał się po głowie i rozłożył wygodnie obok Kosiarza - Nareszcie chwila spokoju... - dodał.
- Co się stało, że się tutaj znalazłeś ciastuchu? - szatynka spytała Colina.
- Ach no wiesz, wrobili mnie. Jestem niewinny! - odpowiedział.
- Jak my wszyscy tutaj – Leizar odburknął przez zaciśnięte zęby.
- A tak właściwie dlaczego wy tu jesteście? - zapytał zaciekawiony chłopak.
Wszyscy z wyjątkiem Chrupka, który ugrzęzł między kratami, zaczęli patrzeć na siebie, szukając winnego.
- Ten kolorowy w masce podpalił kilka budynków, to jego wina! - krzyknął blondyn.
- Cooo?! - Vorg poderwał się z podłogi – Już ja ci dam „jego wina”... A w gębę byś nie chciał? Kto zaczął się ze mną kłócić i gadać, że jestem cienki jak dupa grzechotnika?
- Wybacz, że wjechałem ci na ambicje, ale było to moim celem ha ha.
- Niech no ja cię... - demon złapał Chrupka za ręce i pociągnął do tyłu, na co chłopak zaczął drzeć się jak opętany.
- Uspokójcie się świrusy! - rozdzieliła ich Libby – Ja opowiem Colinowi jak to było – dodała szczerząc białe zęby do bruneta.
– Wczoraj wieczorem urządziliśmy sobie wypad na miasto. Ci dwaj – mówiła wskazując palcem na Chrupka i Leizara – Łagodnie mówiąc, za dużo wypili, więc zadzwoniłam do Vorga, żeby mi pomógł odstawić ich na chatę.
- Eeeee, wypraszam sobie! Dlaczego pokazujesz na mnie palcem? - oburzył się blondyn – Myślisz, że jak mam głowę między kratami to nic nie widzę?
- Nie przerywaj mi! - warknęła szatynka. Chrupek aż podskoczył przestraszony, przez co jeszcze bardziej zakleszczył się między prętami.
- Cholera – jęknął – Teraz zostanę tu na wieki.
- Dobrze ci tak frajerze! - krzyknął Leizar – To za karę, nie wolno nabijać się z Kosiarza!
- A co mi zrobisz wielki Kosiarzu? Może mnie połaskoczesz? Ha ha ha.
- Ciszaaaaa! - wrzasnęła Libby.
– Bo jak ja się wścieknę, to będziecie biedni – kiedy wszystkie głosy ucichły, dziewczyna zaczęła kontynuować swoja wypowiedź – Więc jak już wspomniałam, zadzwoniłam do Vorga. Wypierał się, że nie ma czasu bo gra z Lucyferem w pokera, no ale w ostateczności przyjechał, jak go postraszyłam.
- Och tak... ta to zawsze ma w zanadrzu jakiś przekonujący argument – westchnął demon.
- Tymczasem Chrupek i Leizi zdążyli już zdemolować połowę baru. Nawet ja nie mogłam ich powstrzymać, rozszaleli się po nadmiernej ilości piwa tak bardzo, że zaczęli biegać w samych majtkach. Wystraszyli ludzi, a właściciel lokalu, który najpierw biegał za nimi z karabinem maszynowym, zrezygnował ze strzelania do nich, bo stwierdził, że i tak nie da sobie rady sam.
- Aha ha ha! Wiesz Chrupciu, te serduszka na twoich majtkach wyglądały oszałamiająco! - wtrącił się Kosiarz, zachodząc się ze śmiechu.
- Bardzo śmieszne – odburknął blondyn – Za to twoje gacie w czaszki wyglądały jak koszulka Punishera.
- Kontynuując... Kiedy zjawił się Vorg, zaczął rozdzielać tych dwóch delikwentów. Kiedy zagroził jednak, że zrobi im kuku, Chrupek wydarł się, że nie odważy się, bo jest za cienki i wybiegł na ulicę – mówiła Libby – Rozwścieczony demon, ruszył za nim w pościg, podkładając ogień pod trzy budynki, gdyż nie mógł trafić w Chrupka. No a jakiś czas później trafiliśmy tutaj.
- I to wszystko wina tego stukniętego kolorowego upiora! – podsumował blondyn.
- Tym razem opalę ci tyłek i trafię czy tego chcesz czy nie, bo niestety dla ciebie, nie możesz się ruszyć – Vorg skierował się w stronę kumpla z drużyny, kiedy nagle pod oknem rozległ się krzyk rozwścieczonych ludzi.
Wszyscy spojrzeli na siebie, z pytającymi minami. Libby chciała nawet coś powiedzieć, lecz w tym samym momencie gdy otworzyła usta, rozległo się potężne dudnienie w ścianę. Leizar wstał i podszedł do okna. Kiedy zobaczył co dzieje się na zewnątrz, przełknął ślinę i odwrócił się w stronę pozostałych.
- Co się dzieje? - spytał demon.
- Zlinczują nas... Tam jest chyba z pięćset osób. Próbują przebić ścianę, żeby dostać się do środka!
- Co takiego?! - przestraszyła się Libby – Musimy uciekać, jestem zbyt młoda by umierać!
- Ej, a ja?! Chyba nie zostawicie mnie z głową między kratami?! - darł się Chrupek.
- Powinienem cię zlinczować za te wszystkie teksty wymierzone w stronę mojej osoby, ale uwolnię cię – odrzekł Vorg – W zamian za to wisisz mi trzydzieści browarów!
- Dobra, dam ci nawet czterdzieści, tylko się pośpiesz!
Demon wysunął ostre pazury i przeciął kraty tuż nad głową blondyna. Po chwili podbiegł do Kosiarza i szarpnął z całej siły, jego sztywne ręce w dół na co ten wrzasnął tak głośno, że nawet Libby podskoczyła wystraszona.
- To bolało! Do stu trupich czaszek, nie mogłeś być delikatniejszy?!
- Nie dramatyzuj, ciesz się, że twoje kończyny wróciły na swoje miejsce!
- Faktycznie – Leizar spojrzał na swe ręce – Dzięki stary!
- Kup mi browar, to mi podziękujesz. A teraz zmywamy się! - ponownie wysunął pazury i zaczął ciąć nimi kraty na drobne kawałeczki.
- Mogliśmy wyjść stąd już dawno temu... - westchnęła Libby patrząc na to co robi demon.
- Może i tak, ale nie miałbym wtedy takiego ubawu – odpowiedział ognisto-skóry.
- Śliczna może zostawisz mi numer telefonu? - spytał w międzyczasie Colin.
- Ach tak! Faktycznie bym zapomniała – uśmiechnęła się, po czym szybko wyskrobała cyferki w cegle, kawałkiem patyka, który znalazła na podłodze.
- Gotowe! - krzyknął po chwili Vorg.
Cała czwórka wydostała się z celi i ruszyła do stalowych drzwi, z którymi demon również sobie poradził. Lecz za tymi drzwiami były kolejne, a przejście ich nie było już takie proste.
- Zabiją nas! - wrzasnął zdesperowany Chrupek, spoglądając w stronę kruszącej się ściany budynku.
- Poczekajcie, wywalę ścianę zaklęciem! - Kosiarz ponownie uniósł dłonie do góry.
- Jak znowu wypowiesz nie to co trzeba, to idziesz na pierwszy ogień do zlinczowania! - warknęła Libby.
- Spokojnie! Tym razem się uda – Leizar zaczął coś mamrotać pod nosem.
W tym czasie mur z cegieł zaczął pękać pod naporem uderzających w niego ludzi.
- Mamo ratuj mnie! - wydarł się blondyn – Ty jedna zawsze powtarzałaś mi, że jestem zbyt przystojny, by się tak potwornie męczyć!
Nagle ściana stojąca na drodze Czwórki posypała się w tym samym czasie, co ta tuż za nimi. Widząc wściekłych, biegnących w ich stronę ludzi, Fanatyczni zaczęli uciekać długim korytarzem.
Szatynka która miała na nogach buty z piętnasto centymetrowym obcasem, goniła z wściekłością wymalowaną na twarzy.
- Obiecuję wam! - krzyknęła – Że jeśli to przeżyję, to wszyscy trzej posmakujecie gwoździ z mojej kochanej gwoździarki!
***
Tekst & zdjęcia by Rudzielec
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz